Fenomen Camino de Santiago – Wstęp

Już ponad tydzień minął, odkąd wróciłem z pielgrzymki z Hiszpanii, a już tęsknię do tych miejsc a jeszcze bardziej – do ludzi, których spotkałem.
Była to trasa Camino Primitivo, z początkiem w Oviedo.
Czuję,  jak mocno ta pielgrzymka może jeszcze wpłynąć na moje życie i nie chcę tego stracić. Przyszedł zatem czas, aby zatrzymać się przez chwilę nad fenomenem tej wędrówki i spróbować odpowiedzieć na pytanie: co dalej?

Wyjeżdżałem na Camino bardzo zmęczony, po dłuższym okresie depresji. Wyjeżdżałem z wielką nadzieją, że może ten wyjazd mnie wyleczy, może zmieni coś w moim życiu. Nie stawiałem sobie żadnych celów, będąc otwartym na to, co Pan zechce mi przynieść.

Oto co otrzymałem: dużo trudów, spało się mało i byle gdzie, jadło byle co i na okrągło walczyło z przeróżnymi utrapieniami – zmienną pogodą, od zimna i deszczu do upału, z pęcherzami i odciskami na stopach, bólami kręgosłupa, mięśni i stawów, głodem, pragnieniem, zmęczeniem, brakiem oznakowania trasy, samotnością i nawet niepewnością co do znalezienia miejsca na nocleg.

A jednak codziennie z radością budziłem się do nowego etapu, nie myśląc o tym co było wczoraj ani nie przewidując za wiele co będzie. Jakaś siła niosła mnie i innych, wierzących i niewierzących, tych idących w celach (jak twierdzili) turystycznych i tych, którzy szli w celach religijnych, a także tych idących zupełnie bez celu. Siła ta niosła nas codziennie ku celowi dziennej wędrówki, ku wciąż nowym i nowym wyzwaniom.

Myślę, że była to mniej lub bardziej uświadomiona – tęsknota za Bogiem…

Teraz już wiem, że dostałem wiele, dużo więcej niż oczekiwałem. Od przyjazdu nurtuje mnie myśl: czy TO da się wyrazić? Czy da się TO zatrzymać? Jakże trudno jest uchwycić coś, co choć intuicyjnie jest proste i zrozumiałe, przekładane na język słów i zdań rozpływa się zaraz gdzieś i niknie! Jeszcze trudniejsze jest zastosowanie uzyskanych darów w praktyce…

Przyglądam się swoim dniom, które są tak różne od dni mojej wędrówki. Pierwsze dni po powrocie to ogromny szok, o ile szczerze przeżyło się ten wyjazd. Nie chcąc zmarnować owoców pielgrzymki, staram się więc ich nie zapomnieć i jak najlepiej zastosować w życiu to, co jeszcze pamiętam.

Najlepiej będzie porównać dobrze przeżyte Camino do radykalnej, szokowej terapii. Oczywiście dla ducha, bo dla ciała bywa wręcz przeciwnie 🙂 Terapia ta polega, najprościej mówiąc, na pokazaniu że dam radę, przetrwam, na przekór wszystkiemu. Camino naprawdę otwiera oczy, oczyszcza. To nie jest zwykły urlop, wyjazd, odpoczynek, choć niektórzy i tak to traktują. Bardziej forma rekolekcji.

Co Camino zmieni w moim życiu?

Na razie powtarzam: najważniejsze jest aby iść, nie bacząc na to, co przeszkadza i zniechęca.
Bo życie jest drogą.
Życie jest Camino…

***

W następnych odcinkach będę rozważać fenomen Camino bardziej szczegółowo, skupiając się na odniesieniach do życia codziennego.  Pielgrzymka prostuje i naprawia pojęcia, myślenie i system wartości, przywraca porządek. Sprawy dnia codziennego nabierają sensu i innego znaczenia.

Odniesienia te będą najlepiej widoczne, gdy pogrupuje się je w kategorie.

Przeszkody
Cel, czas i porządek
Wyruszam w drogę
Orientacja
Zmęczenie, cierpienie
Modlitwa, dziękczynienie
Ludzie, błogosławieństwo
Opieka Boża. Pan mówi.
Przekraczać samego siebie

 

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Przeglądając stronę zgadzasz się na użycie plików cookies Możesz w każdej chwili dokonać zmiany ustawień dla plików cookies.

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Zamknij